Święta małymi krokami

Święta Bożego Narodzenia to w tradycji chrześcijańskiej święto upamiętniające narodziny Chrystusa uosabiającego dobro, życzliwość, prostotę, moc, dar wybaczania.

Dla mnie to czas zapraszający do celebrowania i doceniania cudu życia i istnienia. To czas zapraszający do refleksji nad przywilejem widzenia człowieka takim jakim jest, widzeniem siebie nawzajem i wspólnym wzrastaniem.

Jednocześnie mam obserwację, że te piękne święta bywają obarczone różnoraką presją począwszy od idealnie posprzątanego mieszkania, po dwanaście pięknych i pysznych potraw, strojną choinkę, prezenty. A wszystko ma być koniecznie w atmosferze idealnych rodzinnych, przyjacielskich relacji, które kumulują się w jeden wigilijny wieczór przedłużony na dwa kolejne dni świąt. Ta przemożna presja sprawia, że zamiast radości i wytchnienia wiele osób doświadcza napięcia i niechęci.

Życie bywa piękne i niekoniecznie jest idealne. Człowiek jest cudem posiadającym zarazem wiele wad i ograniczeń. Nie zawsze potrafi zadać właściwe pytania, wykazać się empatią i taktem. Nikt go tego nie nauczył, czasami nawet nie wie że można i warto inaczej. Czasem jedyny język miłości jaki znamy to goszczenie przy stole albo udzielanie „dobrych” rad. Więc jakby tak zdjąć z siebie i z innych presję idealnych świąt i otworzyć serce w dobroci i życzliwości na siebie i innych takimi jakimi są, jakimi w tym momencie być potrafią. Doceniając najmniejsze przejawy tego co piękne i chciane we wspólnym doświadczaniu czasu teraźniejszego, a jednocześnie ucząc się mówić i ujawniać nasze „inne” potrzeby możemy sprawić, że za rok święta będą pełniejsze i bardziej szczere.

Relacje buduje się każdego dnia, człowiekiem stajemy się całe życie. Bliskich więzi opartych na autentyczności nie da się zbudować w jeden wigilijny wieczór.

Zastanawiasz się czasami czym dla Ciebie są te Święta? Jaki jest ich sens? Zastanawiasz się czasami nad smakiem i sensem nie potraw, ale rozmów? Zatrzymujesz się czasami myślami przy tym co znaczy dobroć, życzliwość?

Mnie bardzo porusza i zaprasza do refleksji prostota narodzin w szopie na sianie. Bo może w związku z tym moje Święta mogą też być proste, nie z dwunastoma ale z trzema potrawami. Może dzięki temu można będzie lepiej usłyszeć bliźniego, pochylić się nad tym co do mnie mówi, o co mnie pyta.

Może zamiast wymytych okien mogę podarować innym wymyte uszy i odrobinę dystansu i na pytanie:
„Córko kiedy będziesz mieć kolejne dziecko?” mogę spróbować się zaciekawić i zapytać „Mamo po co mnie o to pytasz? Czy to jest tak, że macierzyństwo jest tak ważne dla Ciebie? Bo w byciu matką Ty znajdujesz radość i sens życia i w trosce o mnie chcesz tego samego dla mnie?”. A może po prostu powiedzieć „Nie chcę o tym mówić, pooglądajmy stare albumy”.

Przy strojnych choinkach, zapachach potraw, dźwiękach kolęd i workach prezentów łatwo zgubić człowieka. Czasami mam potrzeba prostoty szopki i siana żeby móc się zatrzymać, nabrać dystansu i wzajemnie uczyć się słyszeć to co w nas żywe, a czasami nie łatwe do usłyszenia.

Życzę Wam i sobie Świąt małymi krokami.

Serdecznie
Anna Arciuch

Ostatnie wpisy